Mój pierwszy silnikowy jednoślad. Yamaha z 1996 roku - wersja jeszcze z bębnem z przodu, ale w niczym mi to nie przeszkadza. Przez niemal 1000 km, które zrobiłem zdarzyło mi się hamować awaryjnie (na dodatek z narzeczoną na plecach) i motocykl prawie dęba stanął

Sprowadzona z Niemiec od pierwszego właściciela, a zarejestrowana była tylko przez niecałe 3 lata. Na liczniku było 4003 km i mam cichą nadzieję podsycaną stanem hamulców, silnika i napędu, że to prawdziwy przebieg. Bez problemu dokręca deklarowanych przez producenta 102 km/h, a spalanie waha w granicach 2,5-3 l/100 km.
Oryginalne opony sobie chyba ktoś wziął, bo z przodu jest z 2010 roku (wymiana w planach), a z tyłu była z 2012, ale łysa, więc już siedzi nowy Heidenau. Olej zmieniony, gaźnik i napęd wyczyszczony. Jeszcze tylko uporać się z cieknącym olejem z prawej lagi przedniego amortyzatora i można w przerwach od jazdy przywracać blask chromom i aluminium, bo korozja zrobiła swoje przez 20 lat.